niedziela, 25 kwietnia 2010

Nasz podatkowy rekord

Porozmawiajmy o podatkach. Moment jest bardzo stosowny. A więc, kto płaci w Polsce podatki?

Kilka lat temu "Polityka" opublikowała listę bogatych firm, które otrzymały milionowe zwolnienia z podatków. Ten proceder prawdopodobnie trwa nieustająco, tylko mało kto o tym wie, poza zainteresowanymi - oczywiście. Nasuwa się więc pierwszy wniosek - z podatków zwalniani są najbogatsi.

Niedawno dwie niewielkie, ale legalnie działające firmy robiły w moim mieszkaniu remont. Żadna z nich nie wystawiła mi rachunku za wykonane prace. Ich szefowie wyrazili przy tym głębokie zdziwienie, że czegoś takiego w ogóle żądam. Jeden z nich oświadczył, że musi wystawić rachunek na komputerze, co miałam uznać za wyjątkowo trudną przeszkodę. Rachunki - według nich - nie były mi do niczego potrzebne. Rzeczywiście nie były mi do niczego potrzebne, bowiem została zniesiona ulga remontowa za wykonane prace. Państwo polskie połakomiło się bowiem na ulgi podatkowe i poszerzyło dzięki temu szarą strefę, tracąc zdecydowanie większe pieniądze. Jest to tak strasznie głupie, że nie do wiary.

Kto jednak płaci u nas podatki? Ci wszyscy, którzy w innych państwach Unii Europejskiej z podatków zostaliby zwolnieni. A więc: najniżej zarabiający pracownicy najemni, emeryci, renciści i bezrobotni, jeśli pobierają zasiłek. Podatki płaci się też od zapomóg, odpraw, które otrzymują pracownicy, gdy ich firma upadnie (odprawa i zapomoga traktowana jest jako wzbogacenie!) i od każdych legalnie zarobionych 100 złotych. W tych przypadkach o jakichkolwiek zwolnieniach albo możliwości ucieczki od podatków nie ma mowy i nie ma możliwości.

Szczerze mówiąc, w polskiej polityce podatkowej zawarta jest podłość naszego państwa. Jest to polityka, jak z czasów feudalnych, gdy poborcy podatkowi gnębili najbiedniejszą ludność. Przypomnę, że w Biblii zawód poborcy uważany jest za najbardziej hańbiący. Nie dziwi to jakoś w tym wielce katolickim kraju?

Podobno Polak musi pracować na swoje podatki (wliczając w to nie tylko podatek dochodowy, ale wszystkie możliwe składki oraz VAT) aż pół roku. Swoisty rekord na tle innych krajów europejskich. I choć Polacy oddają państwu tak duży haracz, to w odróżnieniu od innych krajów mają dziurawe drogi, brudne miasta, zrujnowaną kolej, byle jak funkcjonującą pocztę i wołającą o pomstę do Boga służbę zdrowia. To wygląda na jakiś wielki kant, zawarty w tzw. polityce podatkowej naszego państwa. Ci, co zarabiają najwięcej, na przykład supermarkety, gdzieś z tą forsą uciekają i jakoś nikt ich nie ściga, i jakoś nikt im nie grozi.

A te nasze nieszczęsne PIT-y? Skąd się biorą ludzie, którzy potrafią tak wszystko skomplikować, pokręcić, wymyślić takie ilości bezsensownych rubryk, tabelek, w majestacie prawa stworzyć ten potworny bełkot dla wtajemniczonych księgowych. A potem jeszcze zatrudnić armię ludzi, którzy zajmą się rozszyfrowywaniem tego wszystkiego. A jak co mętne i niezrozumiałe, to tym większe pole do popisu dla wszelkich nadużyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz