sobota, 9 kwietnia 2011

Ach, jak to miło ucierpieć

Wiatr wieje okropny, przegania ciemne chmury i niebo wygląda chwilami bardzo malowniczo. W Smoleńsku spadł śnieg i też wiało, a ci biedni ludzie nie wiadomo po co tam pojechali, chyba żeby im było jeszcze ciężej na sercu. Bo ludzie, a Polacy w szczególności, bardzo lubią pocierpieć, unurzać się w nieszczęściu, świętować rocznice, palić znicze, maszerować w marszach milczenia, modlić się przy krzyżu i co tam, kto jeszcze chce. Podobno dotyczy to jakichś 70 procent populacji, a reszcie to zwisa. Szczęście, że jest jeszcze te 30 procent, bo byłby to naród już całkowicie oszalały.

Spotykam kiedyś znajomą na poczcie, a ona smutna i przygnębiona. Więc się pytam, czy straciła kogoś bliskiego, a ona na to, że już dawno straciła rodziców i jedyną siostrę, a teraz to cierpi z powodu powodzi. Nie dlatego, że ją zalało, ale że zalało innych. Rok temu odwiedzam inną znajomą - upłakana po pas, bo właśnie pokazują w telewizji pogrzeb pary prezydenckiej. Więc pytam jej się, dlaczego tak rozpacza, przecież za życia prezydenta nie pozostawiała na nim suchej nitki. A ona mi mówi coś w tym sensie, że to tak przyjemnie sobie popłakać. Diabli mnie wzięli, ale zmilczałam.

Polacy cierpią na kompletną atrofię sensownego działania, postaw obywatelskich, organizowania się w obronie słabszych i pokrzywdzonych czy dla jakiejś ważnej sprawy społecznej. Za to bardzo lubią sobie pocierpieć i zapalić znicz. To nic nie kosztuje, nie naraża na utratę energii (która przyda się dla własnych egoistycznych celów) ani nie przyczynia się do jakichś nieprzyjemności. Prawdziwy raj dla masochistycznych histeryków ta Polska!