niedziela, 1 sierpnia 2010

Czerwone pantofelki

Gdy kobieta jest nieszczęśliwa, idzie kupić na pocieszenie nowego ciucha. Gdy kobieta jest bardzo nieszczęśliwa, idzie kupić nowe buty.

Chociaż buty to określenie strasznie pospolite, w żaden sposób nie oddające tego, co naprawdę chce kupić kobieta. Bo ona chce kupić pantofelki. Piękne pantofelki, które pozwolą jej lekkim, tanecznym krokiem przemierzać świat. Pantofelki, które będą przyciągać spojrzenia mężczyzn. Więc najlepiej niech będą czerwone.

Podobno buty są symbolem stąpania po ziemi, tego, co rzeczywiste i konkretne. Ale to nieprawda, oj, nieprawda. Gerda oddaje wodzie swoje czerwone pantofelki, najcenniejszą rzecz, jaką posiada, by ta zwróciła jej Kaja. Gerda oddaje wodzie przedmiot magiczny, a nie jakieś tam buty do chodzenia. Kopciuszek gubi na schodach pantofelek, a wraz z nim szczęśliwy los. Pantofelki Kopciuszka od początku są wyjątkowe, uszyte ze skórek popielic, podobnych do myszy malutkich stworzonek. Za czasów Ludwika XIV chodziły w takich niezwykle miękkich i delikatnych pantofelkach największe damy. W późniejszych wersjach bajki pantofelki Kopciuszka stają się szklane. A przez to jeszcze bardziej magiczne, oderwane od rzeczywistego świata. W szklanych pantofelkach udaje się poruszać tylko w bajkach, ale za to tak, jakby się płynęło tuż nad ziemią. Za to mężczyźni nie zawracają sobie specjalnie głowy swoimi butami. Chyba, że są to buty siedmiomilowe, czyli wczesny prototyp sportowego samochodu.

Mam dwie duże szuflady pełne butów, w mojej ocenie - nie za bardzo nadających się do chodzenia. Więc po jakiego diabła tyle nakupowałam? Oczywiście, żeby znaleźć te właściwe, magiczne. A czasy takie, że buty coraz bardziej toporne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz