sobota, 3 lipca 2010

Lawendowa chusteczka

Będzie o filmach. Poniekąd to bez sensu, biorąc pod uwagę ten cały śmieć, ten ściek poronionych i prymitywnych pomysłów, któremu towarzyszy potworny makijaż amerykańskich aktorek i gładkie buźki ich partnerów. Nie wiem, kogo się teraz wynajmuje do pisania scenariuszy w rodzaju "Pająki atakują", ale domyślam się, że jakiś strasznych półgłówków. Dlaczego półgłówki mają teraz dobrze? Bo ludzie to lubią, tak jak różowe misie i wszelki inny kicz. Dlaczego ludzie to lubią? Oto niezgłębiona tajemnica doby współczesnej. Spuśćmy jednak zasłonę miłosierdzia nad tymi, co to lubią.

Filmy, prawdziwe filmy, prowadzi słowo, muzyka albo kolor. Rzadko wszystkie trzy, bo to niemożliwe. Kiedyś pisano doskonałe scenariusze, bo nie zabierali się za nie idioci, tylko znani pisarze. Dlatego stare filmy prowadzi słowo, trzyma je w ryzach dialogu i celnych ripost, ale muzyka często bywa w nich denerwująca, jak impreza za ścianą u sąsiada.

Rolę muzyki zrozumiano dopiero później i w niektórych filmach przypomina ocean, który niesie film, jak okręt. Takie filmy często są szare, pada w nich deszcz albo panuje zmrok, kolor wsiąka w krajobraz, tylko muzyka płynie w nich niezmiennie urokliwa, jak dźwięk fletu z bajki o pewnym chłopcu, który wyprowadził z miasteczka szczury. Czasami muzyka towarzyszy poszczególnym postaciom, jest ich znakiem szczególnym, ich twarzą i głębią.

Czasami jest to kolor. Nikt nie zna się na nim lepiej od Azjatów. Ich filmowe krajobrazy bywają czyste, jak kryształ, ulotne i zmienne, jak przemijający czas. A słowa rzadkie, bo słów się tutaj nie trwoni. Są zbyt ważne. Znam tylko jeden amerykański film, którego autor zrozumiał kolor. Mniejsza o tytuł, nie o to chodzi. W jednej ze scen grupa kobiet w czerwonych sukniach przechadza się wśród purpurowych, jesiennych klonów. Przed chwilą siedziały przy herbacie i nagadały beznadziejnych głupstw. Ale ten kolor, tak głęboki i tak królewski, wyrywa je z banalności i zmienia w boskie istoty. A znakiem cierpienia jest zwiewna chusteczka w kolorze lawendy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz