czwartek, 9 września 2010

Kolor purpury

Jesienią kolory są inne. Za mało promieni słonecznych dociera na ziemię, więc zdają się tylko dotykać powierzchni rzeczy, ślizgać się po niej, zaledwie ją lekko muskać.

O tej porze najpiękniejsza jest ciemna purpura. Promienie rozjaśniają tylko jej górną warstwę, tworząc jasnoczerwoną, świetlistą mgiełkę. A pod spodem jest niegłębiona czerń. Tajemnicza, niemal mistyczna.

Jesienią niemal można się kąpać w kolorze złotym. Promienie odbijają się od złotych powierzchni, tworzą iskry, pióropusze, kładą się na innych powierzchniach. Aż wszystko staje się ciepłe i złociste. A wtedy wystarczy zamknąć oczy i poczuć, jak światło wchodzi też w nas.

Sztuka medytacji nie jest cechą ani naszej kultury, ani naszych czasów. Japończyk, przygotowując się do rytuału picia herbaty, rozpoczynał medytację przy tak banalnej czynności, jak zamiatanie ścieżki do pawilonu herbacianego. Potem medytował ogród, poszukując kwiatu lub rośliny, która najbardziej wyrażałaby nastrój dnia i porę roku. Nie potrzebował bukietu. Wystarczyła choćby skromna gałązka purpurowego klonu. Wstawiona do specjalnej wnęki w pawilonie stawała się wyjątkowa, jak dzieło sztuki. Nosiła w sobie wszystkie wspaniałe klony, które czerwienią się jesienią. Cały kolor purpury.

W dzisiejszych czasach nie potrafimy się skupić, jesteśmy coraz bardziej rozchwiani. Potrzebujemy ciągłego ruchu, głośnych dźwięków, jaskrawych barw, coraz silniejszych bodźców. Jesteśmy coraz głupsi i coraz bardziej nieszczęśliwi. Nic nas nie obchodzą jakieś kolory purpury i japońskie medytacje. Mamy ochotę zastrzelić bliźniego. I czasami robimy to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz