czwartek, 6 maja 2010

Dytyramb na cześć polskiej kolei

Polskie koleje od lat dostarczają wyjątkowych wrażeń. Sądzę, że pod kątem wrażeń może je tylko przebić trzecia klasa kolei transsyberyjskiej, podróżowanie po Indiach oraz niektórych krajach afrykańskich.

Pióro me nie jest w stanie opisać dostatecznie barwnie polskich pociągów. Wspomnę jednak o brudzie, który czarnymi smugami wżarł się w ściany przedziałów i jest nie do odmycia. Oknach, które się nie chcą otworzyć albo zamknąć. Ogrzewaniu pod siedzeniami, skutkiem czego albo siedzi się jak na rozpalonym piecu albo okropnie marznie (bo przeważnie nie działa). Dziwacznych pokrętłach pod sufitem, które przypominają jakieś urządzenia na statkach komicznych w filmach radzieckich science-fiction z lat 50. minionego wieku. Do czegokolwiek by te urządzenia nie służyły, to i tak nie działają. Dorzucę jeszcze gustowne obicia siedzeń oraz poobrywane firanki z wzorkiem pkp.

Myślę, że osobny akapit należało by poświęcić toaletom w pociągach. Określenie toaleta jest w tym przypadku przesadne i całkowicie nieadekwatne. W rzeczywistości jest to ciasna kanciapa, w której rzuca na wszystkie strony - od blaszanej umywalki do blaszanego czegoś, z czego nieczystości spływają prosto na tory. Człowiek ma szczęście, gdy to drugie coś nie jest zapaskudzone. Dodam, że to drugie coś po naciśnięciu dolnego pedału chwilę się namyśla, a potem wydaje z siebie potworny dźwięk zasysania. Papier toaletowy tu nie występuje, bo w PKP jest nadal towarem reglamentowanym, jak w PRL.

Szczególnym przypadkiem są pociągi udające się za granicę, na przykład do Wiednia czy Amsterdamu. Nie są to właściwie pociągi, ale stanowiące osobne byty wagony, które się po nocy przestawia, odczepia i doczepia. Nic dziwnego, że wagony raz to się gubią, raz to jadą gdzie indziej i nigdy nie wiadomo, gdzie człowiek wyląduje - w Wiedniu, w Budziejowicach czy nad Jeziorem Genewskim, choć planował coś całkiem innego. Czasami można nawet wylądować w czyimś brudnym łóżku, zwanym przez kolej wagonem sypialnym.

Teraz jest jeszcze weselej, bo się okazało, że dwie firmy nie zapłaciły PKP za przywilej używania torów i PKP postawiło tu i tam blokady, żeby pociągi nie mogły jeździć. Wynika to stąd, że PKP nie ma zamiaru zawracać sobie głowy pasażerami, na których i tak już od większego czasu nie zwraca uwagi. PKP wychodzi bowiem z założenia, że kolej jest nie po to, aby nią jeździć, ale po to, żeby dawać zatrudnienie (głównie dyrekcji i kierownictwu licznych i rozbudowanych spółek). Ministerstwo Infrastruktury podziela stanowisko PKP i milcząco daje mu przyzwolenie. Ministerstwo Infrastruktury jest też bowiem po to, by dawać zatrudnienie, najlepiej - jak się uda - swoim bliskim i kolegom.

1 komentarz:

  1. Koleje w kraju to tragedia - tylko tyle można powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń