niedziela, 6 czerwca 2010

Schodki zagubionych dusz

Spotkałam ją na schodkach katedralnego wzgórza. Nie tylko ją. Tu, gdzie schodki zaczynają lekko opadać w stronę miasta, spotykam zagubione dusze. One, zdaje się, od pierwszego rzutu oka widzą, że można mnie zatrzymać i jeszcze naopowiadać.

Schodziłam więc sobie lekkim krokiem po tych schodkach, a słońce było piękne, gdy zatrzymał mnie głos kolejnej zagubionej duszy. Dusza, rodzaju męskiego, wyglądała łagodnie, miała niebieskie oczy, jakieś łuszczące się blizny na twarzy, kulę, plecak, a na nim rzuconą czarną skórzaną kurtkę. Ja sobie stanęłam obok, a dusza opowiedziała mi o sobie: o wyjeździe z ojcem do Australii, pracy w Holandii, nieodpowiedzialnym porzuceniu rodziny i niedawnym wypadku. A przede wszystkim o swojej bezdomności, a jeszcze bardziej o ludziach, którzy bezdomnych traktują gorzej od psów. O policjancie, który obudził duszę, gdy spała na klatce schodowej, kopnięciem swojego policyjnego buta, na który wszyscy płacimy podatki. O pewnym starszym panu, który za to samo obiecał duszy, że ją podpali. O obelgach. I o tym, że w schronisku dla bezdomnych trzeba o miejsce walczyć piąchą, a dusza przecież niepełnosprawna.

- Tak mi brakuje rozmowy - powiedziała dusza. - Chodzę gdzieś po obrzeżach, żeby nie spotkać tych, co piją. Nie chcę się z nimi zadawać. Ale tak chciałbym z kimś normalnie porozmawiać...

Dusza nosiła ze sobą w plecaku książkę, w której dzieci opowiadają swoje wizje końca świata i dusza, zaznawszy tyle ludzkiej podłości, sądziła, że kres ten już się rozpoczął, a zło zapanowało nad światem. Dusza, nie mogąc się sama bronić, stworzyła w swojej wyobraźni drugie ja, Groga. Anioła Zemsty. Strzeżcie się aniołów zemsty zagubionych dusz.

1 komentarz:

  1. Ewo,
    sympatyczne te dusze!
    Serdeczności
    jan stępień

    OdpowiedzUsuń