wtorek, 31 sierpnia 2010

Misiu wlazł na trybunę

Duży misiu o małym rozumku wlazł na trybunę i powiedział. No i w lesie od razu zrobiła się awantura. Jedni wychwalali tramwajarskie zasługi misia, a inni twierdzili, że są zażenowani wybrykiem misia, który sam na trybunę się zaprosił, nagadał, co popadnie i właściwie nie wiadomo odnośnie czego.

Jedno jest pewne, misiu taki bezinteresowny nie jest. Przed uroczystością misiu ściskał wylewnie i całował królika oraz jego krewnych i znajomych. Do królika tak się przyczepił, że jedno buzi mu nie wystarczyło, tylko domagał się więcej. Właśnie zaczynała się uroczystość, gdy misiu napadał pocałunkiem kolejnego krewnego królika, akurat bardzo ważnego. Gwizdy i różne tam takie popsuły więc misiowi zabawę o erotycznie dwuznacznym zresztą charakterze. Więc misiu się rozzłościł, wlazł i powiedział. Teraz wszyscy się zastanawiają, co misiu miał na myśli. A misiu chciał przecież tylko buzi i zabawy.

Wśród nieco przytomniejszych od misia istot trwają dyskusje, czy ze sławnych postulatów Solidarności spełniono w dzisiejszej Polsce jeden czy też aż dwa. Istoty przytomniejsze od misia widzą to, co gołym okiem każdy widzi - ogromne zbiednienie dużej części społeczeństwa, łamanie praw pracowniczych, pracę za marne grosze, głodne dzieci w szkole, rozerwanie więzów społecznych i chamstwo na każdym kroku, brak poszanowania ludzi ze strony władzy i brak jakiegokolwiek dialogu społecznego, społeczną frustrację i narastającą gorycz. A także głupotę mediów, które zdają się tego wszystkiego nie zauważać, żyjąc we własnym, wymyślonym świecie, który został stworzony na użytek różnych misiów o małym rozumku. Koncepcja społeczeństwa według Solidarności została zniszczona i pogrzebana.

Rocznice są również po to, by dokonywać takich rozliczeń, a nie tylko po to, by misie miały komu dać buzi.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Prawdziwe wariactwo

Prawdziwe wariactwo. Prezydent Ciamciaramcia przemyka się ogrodami od tyłu do Pałacu Prezydenckiego, a od frontu tłumy, modlitwy, awantury i wszelkiego rodzaju cyrk. I tak dobrze, że prezydent nie robi tego w kobiecym przebraniu. Sekretne sprawowanie prezydenckiej władzy - prezydent nie tylko się przemyka, ale i nie pokazuje się ani nie zabiera głosu - udzieliło się reszcie władz, więc potajemnie sporządzono i powieszono na ścianie pałacu tablicę pamiątkową, na której nie wiadomo, co jest, bo z bliska w telewizji nie pokazują.

Prawdziwe wariactwo. Jedni się do krzyża przywiązują i ciągną go za sobą w religijnym uniesieniu, a inni prawdziwi Polacy-katolicy podskakują po pijaku i czynią wulgarne gesty, aby pokazać, gdzie mają symbole religijne. Najpierw miała być tablica upamiętniająca albo obelisk, a teraz, to już cały pomnik, co wiąże się z przeniesieniem nieszczęsnego księcia Poniatowskiego, który wskoczył wprawdzie do Elstery, ale pojedynczo. Mój znajomy mówi, że konia, to by można zostawić, ale nie będę kontynuować tego śliskiego tematu.

Prawdziwe wariactwo. Ciamciaramcia chyba do końca kadencji pozostanie w Belwederze, gdzie zażywa spokoju i cienia drzew, a w pałacu prezydenckim miałby nieustający Hyde-Park pod oknami. To dowodzi, że prezydent wszystkich Polaków nie chce widzieć, jak powstaje społeczeństwo obywatelskie na polską manierę, choć to zabawne i pouczające.

Prawdziwe wariactwo. Hierarchia kościelna też nieskora do publicznych wystąpień, może mając w podświadomości wieszanie hierarchów na latarniach w tymże samym miejscu. Jak by nie patrzył, dla Kościoła jest to miejsce trefne. Kościół z godnością woli milczeć i nie narażać się na niestosowny bunt wiernych. Kiedyś ten grzech zaniedbania wyjdzie Kościołowi, jak i Ciamciaramci bokiem.

Ja też ma swoje hasło: "Krzyż z Sejmu do kościoła!" Dopiero by się zaczęło prawdziwe wariactwo.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Czerwone pantofelki

Gdy kobieta jest nieszczęśliwa, idzie kupić na pocieszenie nowego ciucha. Gdy kobieta jest bardzo nieszczęśliwa, idzie kupić nowe buty.

Chociaż buty to określenie strasznie pospolite, w żaden sposób nie oddające tego, co naprawdę chce kupić kobieta. Bo ona chce kupić pantofelki. Piękne pantofelki, które pozwolą jej lekkim, tanecznym krokiem przemierzać świat. Pantofelki, które będą przyciągać spojrzenia mężczyzn. Więc najlepiej niech będą czerwone.

Podobno buty są symbolem stąpania po ziemi, tego, co rzeczywiste i konkretne. Ale to nieprawda, oj, nieprawda. Gerda oddaje wodzie swoje czerwone pantofelki, najcenniejszą rzecz, jaką posiada, by ta zwróciła jej Kaja. Gerda oddaje wodzie przedmiot magiczny, a nie jakieś tam buty do chodzenia. Kopciuszek gubi na schodach pantofelek, a wraz z nim szczęśliwy los. Pantofelki Kopciuszka od początku są wyjątkowe, uszyte ze skórek popielic, podobnych do myszy malutkich stworzonek. Za czasów Ludwika XIV chodziły w takich niezwykle miękkich i delikatnych pantofelkach największe damy. W późniejszych wersjach bajki pantofelki Kopciuszka stają się szklane. A przez to jeszcze bardziej magiczne, oderwane od rzeczywistego świata. W szklanych pantofelkach udaje się poruszać tylko w bajkach, ale za to tak, jakby się płynęło tuż nad ziemią. Za to mężczyźni nie zawracają sobie specjalnie głowy swoimi butami. Chyba, że są to buty siedmiomilowe, czyli wczesny prototyp sportowego samochodu.

Mam dwie duże szuflady pełne butów, w mojej ocenie - nie za bardzo nadających się do chodzenia. Więc po jakiego diabła tyle nakupowałam? Oczywiście, żeby znaleźć te właściwe, magiczne. A czasy takie, że buty coraz bardziej toporne.